czwartek, 30 lipca 2015

trudno...

Wczoraj byłam w euforii, w skowronkach, no i można by tak określać mój cudny stan na wiele sposobów, a dzisiaj co? Dół! Kompletny i głęboki dół. Sprawa z pójściem do księdza dziś nie wypaliła i w sumie nie wiadomo czemu. Ta znowu... Kolejna też nie lepiej ma w głowie. Dom wariatów! No i plany co do weekendu się stoczyły. Mam pomagać w żniwach w dodatku nie u siebie, wieczorem grill, a w niedziele nad wodę, ale ja przecież chciałam dwa dni spędzić nad słonecznym, fajnym jeziorem Białym! Mogę sobie chcieć... Najchętniej to bym sobie zasnęła i obudziła się dopiero po weekendzie. Siedzę i zamulam, narzekam, przynudzam. Sama siebie mam dosyć. 

2 komentarze: