piątek, 29 maja 2015

nie!

Nie. Nie mogę wybaczyć! Nigdy... Od świąt wielkanocnych czuje tylko wstręt i nienawiść. Za dużo się wydarzyło. Nawet jak momentami jest "jak być powinno" to ja nadal czuje co czuje, mimo że się odzywam i wygląda to na całkiem normalne relacje. Ja dobrze wszystko pamiętam i pamiętać będe całe życie. Na szacunek i to określenie trzeba sobie zapracować. Nie liczy się wtedy wieloletnia opieka, te dobre momenty bo cały czas, całe życie przeplatały się z tymi koszmarnymi. Wolałam być naiwnym dzieciakiem, który nic nie rozumiał, ale dorosłam i już wiem co i jak. Ja będe napewno lepszą osobą od ... Nie będę robić nikomu takiej krzywdy!
Jutro jedziemy z Rafałem do Lublina więc dwa dni wytchnienia i dwa dni z dala od tego wszystkiego, mam zamiar nie myśleć o tym ani sekundę. Czerwiec trzeba jakoś rozplanować bo od lipca znowu tak napięty grafik, że nie będzie czasu myśleć. Dziś zaklepaliśmy sobie nocleg w Zakopanym. Pokój dwu osobowy z balkonem na I piętrze - marzenie <3 W domu też chce kiedyś mieć balkon, żeby móc wychodzić sobie wieczorami z Rafałem, mieć gdzie czytać książkę, wypić kawę, udekorować balustradę na święta, powiesić kwiaty, wywiesić i wywietrzyć pościel, a nawet zaszyć się w kącie, żeby popłakać. Będzie idealny. 


środa, 27 maja 2015

intryga... :)

No cóż mam powiedzieć... Czyjeś plany i knucia za plecami osób zainteresowanych mogą nie wypalić bo zawsze ktoś wtajemniczony puści parę z ust :) A ja nie zamierzam tego ukrywać bo sądzę, że skoro to dotyczy kogoś mi bliskiego i ma wpływ na Jego/Jej przyszłość i co najważniejsze należy Mu/Jej się to chętnie pomogłam. Jak można być takim podłym i traktować dzieci nie po równo? Cóż jak ktoś próbuje być za bardzo sprytny to zazwyczaj nie wychodzi i tym razem też nie wyjdzie. Nie będę siedzieć i patrzeć z założonymi rękami. Poniekąd to też zależy jak nakieruje się moja przyszłość, ale nie to najważniejsze. Najważniejsza sprawiedliwość i równe traktowanie. Po prostu... :)
Ale ze mnie intrygantka :D


wtorek, 26 maja 2015

czarne chmury

Odrazu po przebudzeniu usłyszałam złą nowinę. Kolejny pogrzeb w rodzinie i to w bliskiej. Mój brat cioteczny umarł, ale... Dziwna sytuacja, ale ja go nie znałam osobiście, nawet na oczy nie widziałam dobrze. To wszystko dlatego, że mój tato i matka zmarłego to skłócone rodzeństwo. A o co te kłótnie? O majątki. Dziadkowie przepisali dom rodzinny na tatę i w miarę możliwości spłacił swoje siostry, ale niektórym było za mało, a szczególnie tej. Życzyła tacie najgorzej, nienawidzi go i jakby mogła to by go w samych skarpetkach zostawiła. To bardzo przykre, że ma się rodzeństwo i nie można się z nim dogadać, spotykać i wogóle. Ale cóż. Co do zmarłego to też miał pokomplikowane życie bo związek z żoną się rozpadł, ma syna, który też schodzi na złą drogę. Wziął właśnie na siebie jego winy i odrabiał prace społeczne. Popadł w alkoholizm i staczał się z dnia na dzień coraz bardziej. Smutne takie życie i umieranie w samotności też :( Nie wiem nawet czy pójdziemy na pogrzeb... Skomplikowana sytuacja. 
[*]

piątek, 22 maja 2015

codzienność

Nie rozumiem i nie znoszę ingerencji rodziców w życie codzienne. Ich tłumaczenie, że chcą dobrze lub, że mają większe doświadczenie i dają rady też mnie nie przekonuje. Ja już nie jestem malutka i wiem kiedy mam iść spać, kiedy wstać, czy jeść śniadanie czy go nie jeść i takie tam... Za rok po ślubie muszą zmienić podejście tylko nie wiem czy już sobie to uświadomili, ale ja Im w takim razie muszę bo to, że będziemy z Rafałem tu mieszkać to nie znaczy, że nadal będą "dawali rady" jak to Oni zręcznie określają. Oby jakoś przeżyć na początku, a później mieć coś swojego gdzie nikt nie będzie się wtrącał co robię, jak i kiedy. Skoro popełniam błąd to trudno, nauczę się sama w końcu. Takie życie. 
Bardzo mnie to cieszy, że coraz więcej osób pyta jak tam przygotowania do ślubu i takie tam. Lubie o tym opowiadać, a najbardziej mnie cieszy jak mówię kiedy to będzie i uświadamiam sobie, że to już tylko lekko ponad roczek, który szybko śmignie i będzie dzień, ten piękny dzień, który długo będą inni pamiętać, a My całe życie. Cieszy mnie postawa Rafała, który coraz chętniej o tym ze mną rozmawia, który coraz chętniej chce coś oglądać, wybierać i dociera chyba teraz do Niego powoli, że to już się zbliża na poważnie, bo jeszcze pół roku temu namówić Go do oglądania sal i wyznaczenia daty było tak ciężko. Podoba mi się ta zmiana. Wiedziałam, że się rozkręci :)
Mimo, że na świecie są takie dobre duszyczki jak np. mój Rafał to są i podłe małpy czekające na wyrządzenie komuś krzywdy. Właśnie jedną taką osobę dzisiaj "poznałam", ale tylko z opowieści. Moja przyjaciółka została oszukana przez kobietę w zakupie telefonu. Część pieniędzy wysłała, a po tygodniu nie ma ani telefonu, ani pieniędzy bo jak twierdzi ta co sprzedaje ona wysłała, ale to dalej ktoś musiał zagubić. Niestety mimo dawanej jej szansy ugody kombinuje i moja przyjaciółka będzie musiała mieć nieprzyjemną przyjemność pójścia na policje. Czemu ludzie są tacy podli? Skąd tyle jadu i złych chęci? Przecież całe zło, które wyrządzamy prędzej czy później do Nas wróci. Przekonałam się o tym kilka razy może nie w takich bardzo złych występkach moich, ale nawet malutkich złośliwościach. Tyle jest tego zła, takich przypadków codziennie na całym świecie. Ludzie są coraz bardziej podli. Smutne... 


środa, 20 maja 2015

czuje lęk...

Boje się. Dzisiaj miałam tyle przemyśleń, refleksji na różańcu. Nie mogłam wyłączyć myślenia. Zazwyczaj tak mam jak jest jakiś pogrzeb. Nie da się tak bez emocji do tego podejść. Boje się śmierci za te kilka lub kilkanaście lat. Boje się jutra czyli pożegnania. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nie wiem czy dam rade podejść i dotknąć ręki. Nie potrafię jakoś tego sobie wytłumaczyć, przejść przez to spokojnie. Gdy dzisiaj siedziałam i wokoło słyszałam modlitwę patrzyłam się na mężczyznę z Naszej rodziny, który dowiedział się niedawno, że ma raka. Wygląda marnie, a jak już powiedział, że zaraz i On się zabierze z tego świata to nie mogłam sobie wyobrazić co On musi czuć, jakie On ma myśli. Ja nie wiem czy bym zniosła myśl, że jestem chora i w każdej chwili mogę umrzeć i tak jak się modlą dziś na różańcu u kogoś za chwile będą u mnie. Przeraża mnie to wszystko, mimo że mnie to w pewien sposób nie dotyczy bo jestem zdrowa i nie umieram. Mam nadzieje jak każdy, że dożyje starości. Nigdy nic nie wiadomo... Najgorsze będzie to wszystko jutro. Nie wiem jak to przeżyje. Ja się tak użalam nad tym, a co musi czuć rodzina ta najbliższa tzn. dzieci i wnuki zmarłej... Straszne i niesprawiedliwe życie...
Dziś też uświadomiłam sobie, że nie warto tracić czasu na kłótnie, wypominanie, wytykanie błędów, stwarzanie sytuacji nie fajnych, gniewanie się czy mszczenie, ale nie zawsze się da go nie tracić na to... Mam teraz dwie sytuacje. W jednej dam rade nie tracić czasu bo bywały już gorsze momenty kryzysowe, ale co do drugiej nie wiem jak to będzie... Nie umiem wybaczyć, przestać nienawidzić i chyba wzajemnie... Raz mi to jest obojętne, a raz prawie nie. 

wtorek, 19 maja 2015

nienawiść

Mimo tylu problemów i smutnych zdarzeń jak pogrzeb w rodzinie to tępe coś robi takie rzeczy?! Czysta nienawiść przeze mnie przemawia w tym momencie! W pewnych chwilach mam ochotę uderzyć i wylać tą swoją całą złość. Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę!!! To nie takich ludzi jak ciocia powinno spotykać to złe, a takich tępaków! Mam nadzieje, że w końcu sprawiedliwości stanie się zadość tylko ja wtedy palcem nie kiwnę o nieee... I chore jest to, że zamiast przejechać się na takim debilu to przecież ja jestem ta zła! HA dobre sobie! Jeszcze zobaczymy...


sobota, 16 maja 2015

:(

Tak mi smutno i źle. Płakać mi się chce... Za dużo sobie uświadomiłam i nie mogę się pogodzić z tym wszystkim. Nic się nie zmieni bynajmniej na lepsze nic. Zmiany zachodzą, ale w złą stronę. Do czego to doprowadzi aż się boje pomyśleć. Coś bezpowrotnie uleciało i teraz nawet moje największe marzenie nie ma dla mnie sensu i znaczenia. Chciałabym inaczej, tak jak nigdy nie chciałam, ale nie przyznam się nikomu do tego. Nie mam z kim porozmawiać, nie ma komu mnie zrozumieć. Boje się wielu rzeczy w tej sytuacji, ale najbardziej jednej, a mianowicie, że wróci ciekawość spróbowania innego życia i zacznę działać. Nie chce działać! Nie chce znowu narobić problemów. Kolejnej szansy już nie będzie... Tylko czy w chwili najbardziej kryzysowej ta świadomość wystarczy? Niech mnie coś uratuje... 


poniedziałek, 11 maja 2015

prawda i galimatias...

Czasem człowiek nie chce spojrzeć prawdzie w oczy bo jest nie zawsze taka jak chcemy. Czasami  jednak jesteśmy do tego zmuszeni i ta niemiła prawda dociera w bolesny sposób. 
Ten potok łez wylany był na darmo? Zmieni się coś czy nie? Ciekawe kiedy i czy wogóle stanie na mojej drodze odpowiedz na te z pozoru proste pytania...
Tak naprawdę nie mogę wymagać zrozumienia bo tylko ja (chociaż czasami nawet ja nie) wiem tak naprawdę co mnie dotyka, co boli, co przeszkadza i co chciałabym wymazać. Ale jak to wyrzucę z siebie mam przez chwile wrażenie, że dotarło, że się coś zmieni. Później nie wiem co sądzić bo i wątpię i wierzę. 
Czy jestem tak okropna i za wiele wymagam? I tak i nie... I mam takie prawo i nie... 
Czasem wydaje mi się, że życie jest zbyt skomplikowane jak dla mnie. Nie potrafię się w wielu sytuacjach odnaleźć. Prawdopodobnie nie jestem jedyna.
Ktokolwiek by nie tworzył ten świat to zrobił to albo nieprzemyślanie, albo chciał nieźle sobie zakpić. Po co w człowieku tyle sprzeczności, tyle różnorakich uczuć, emocji, cech, a przede wszystkim myśli? To wszystko się ze sobą kłóci, często serce podpowiada jedno, a rozum biegnie w drugą stronę. Ciągłe wybory i napięcie płynie przezroczystą kroplą po policzku donikąd. 
Trudno żyć tak jak się żyje i czasem chce się uciec, przespać to złe, ale z drugiej strony chce się w tym zatracić, brnę w to coraz bardziej świadomie. Nie ma ratunku. Nie chce, żeby jakiś ratunek był. 
Przeżywam to życie nie umiejąc żyć prawidłowo. Dokąd mnie to zaprowadzi nie wiem. Boje się i nie. 
Kiedyś, a i teraz czasem mi się zdarza, chęć by czytać ludziom w myślach i widzieć przyszłość. Może i dobrze, że to nie wykonalne bo to by było czyste szaleństwo i mimo że traciłabym wszystkie przyszłe rozczarowania, ból, łzy to chyba wtedy sensu by nie było. I teraz wychodzi na to, że ciesze się z tego na co narzekam. Dziwne... Ale taka już jestem dziwna i nie dziwne, że nie można czasem mnie pojąć i uszczęśliwić. Zmienna jak pogoda, ale nie tak delikatnie jak drobny deszczyk w środku lata, a jak śnieg, grad i tęcza naraz w środku każdej pory roku. 
Czy będzie się dało ze mną wytrzymać całe życie skoro ja czasem sama ze sobą wariuje i chciałabym od siebie uciec? Ale galimatias...
Tylko cierpliwość, ale nie taka zwyczajna bo taka nie da tu rady, Nas uratuje chyba. Każdą kłótnie, sprzeczkę, awanturę musimy kończyć wielkim śmiechem i wybaczeniem bo inaczej tego nie widzę. Czy tak się da? Cóż dwa kochające się do szaleństwa wariaty czuje, że posiadają taką zdolność. 
Ludzie popełniają błędy i trzeba je sobie wybaczać oraz wyciągać z nich lekcje. A już myślałam, że nigdy nie będę musiała się "uczyć"... 


piątek, 8 maja 2015

trema przedślubna :)

Do wesela pozostało lekko ponad 400 dni, a ja co? Prawie co noc sny o ślubie i zawsze coś wychodzi nie tak, albo się śmieje, albo nie mogę wydusić słowa i jak już się budzę to przerażenie jak to będzie!!! Nie rozumiem tylko dlaczego tak wcześnie to się zaczęło no i w takim wypadku boje się pomyśleć co będzie jak zostanie zaledwie kilka dni, a w dniu ślubu i wesela to już w ogóle :D 
Dzisiaj tak patrzyłam na moje podwórko i oczami wyobraźni widziałam całe podwórko gości, wjeżdżającego pana młodego, słyszałam grającą orkiestrę i te wszystkie dekoracje wiewały na lekkim wietrze. Tak nie mogę się doczekać... i zaraz znowu załącza się panika jak to wyjdzie :D 
W mojej rodzinie, na tym podwórku odbyły się już 4 wesela moich sióstr, które trochę pamiętam i uzupełniam braki filmami z tego dnia. Jedno, te ostatnie, pamiętam najlepiej i w pamięci utkwiła mi mina mojej siostry jak przybiegłam do domu rozradowana, że pan młody już jedzie. Co ujrzałam? Przerażenie, trzęsące ręce i nawet na zdjęciu z druhną przed rozpoczęciem tej całej ceremonii siostry wielkie otwarte oczy prawie pełne łez. Ja jestem czasem jeszcze większą panikarą i co jak u mnie będzie gorzej? Obym nie zemdlała to już będzie połowa sukcesu :D Później oby przeżyć Kościół, którego najbardziej się boję. Tyle oczu skierowanych na Nas do tego kamera, aparat i ksiądz. Czuje, że po kościele już będzie z górki :) 
Nie boje się absolutnie, że to jakieś niby koniec wolności i inne tego typu bzdury, które wygadują niektórzy, ale boję się o sprawy organizacyjne. To chyba normalne i pewnie każdy tak ma, ale czemu już tak dużo wcześniej? :D 
Może jakoś dotrwam i nie osiwieje do tego szczęśliwego dnia :D Trzymam sama za siebie kciuki :D 



czwartek, 7 maja 2015

zawód...

Zapewne każdy w swoim życiu przynajmniej raz zawiódł się na kimś. Tak i mnie spotkało to już niestety nie jeden raz i aktualnie dzisiaj :/ Sprawiają to ludzie, których codziennie spotykamy na swojej drodze, a także Nasze oczekiwania. Takie niepowodzenie wpływa na Nasze zaufanie, uczucia, ambicje, dumę i napewno na coś jeszcze. Oczywiście wszystko zależy od tego na kim się zawiedliśmy i w jakim stopniu. Lecz niezależnie od wszystkiego pojawia się w człowieku wtedy taka blokada, strach przed ponownym zaufaniem. Z tego wynika, że to wszystko Nasza wina i należy uważać na swoje oczekiwania. Taki smutny wniosek z tego wyciągnęłam. Może nie całkowicie unikniemy zawodów bo to podłe uczucie, ale może zmniejszymy ich ilość. Powinniśmy już po pierwszym zawodzie wyciągnąć naukę, ale jakoś nie wychodzi i przytrafia się znowu i znowu i znowu... Ciekawe ile ja razy w życiu kogoś zawiodłam. Mam nadzieje, że nie doszło do czegoś takiego, ale jestem tylko człowiekiem i jeśli sprawiłam komuś tak podłe uczucie to chciałabym tak bardzo przeprosić. Lecz nie mam zamiaru uświadamiać tych co zawiedli mnie czy dziś czy też innym razem. Czemu? Ponieważ nie każdy potrafi dopuścić do siebie krytykę i myśl, że potrafi ranić. Niech w takim razie żyje nadal w swoim błędnym świecie... 


środa, 6 maja 2015

piękna przyszłość

Pewnego pięknego dnia 09.01.09r. zaczęła się pewna bajka, która mimo wielu przeszkód i złych intryg wielu ludzi dała rade przetrwać i tak oto kolejnego pięknego dnia 20.09.14r. stała się przełomowa chwila - zaręczyny dzięki którym zaczęły się poważne plany na wspólną przyszłość, którą oficjalnie rozpoczniemy w następnym roku z dniem 09.07.16r. Kiedyś przez okrutny los to wszystko się zakończy, daty nie znam, ale wiem, że to będzie bardzo daleko i do tego czasu przeżyjemy tyle niesamowitych chwil, założymy rodzinę, będziemy mieć dzieci, wybudujemy dom, zestarzejemy się razem i zapewne to tylko niektóre zdarzenia czekające na Nas...