wtorek, 30 czerwca 2015

mieszane uczucia...

Dzisiejszy dzień malował się zaje... perspektywą i co? Tyle się spierniczyło! Rafał przyjechał, radość, euforia i wogóle aż tu nagle zaczęły się jakieś sprzeczki niby o nic. W drodze durny żart, ale tak mnie dotknął, że powstrzymywałam łzy i potem bolało mnie gardło. Zrobiło mi się momentalnie smutno. Wogóle dziś jakiś był dziwny, nie wiem co w Niego wstąpiło, albo kto Mu zalazł za pazury, ale czemu to się na mnie odbiło??? Wiadomo każdy ma gorszy dzień, ale ja temu winna nie byłam! Teraz dopiero w takich sytuacjach widzę co On czuł jak jeszcze te dwa lata temu ja byłam taka podła, odtrącałam Go, bawiłam się Nim i nie umiałam się określić i zdecydować co czuje. Świat mój, Jego i ja zmienił się dopiero gdy poczułam, że zwariowałam właśnie na Jego punkcie, a te wszystkie zachowania to był strach przed pomyłką bo wiadomo bałam się, że pierwszy chłopak, nie wiem jacy są inni, a co jeśli to nie to, a będzie na całe życie. Potrzeba było sporo czasu i niestety sporo Jego cierpienia i cierpliwości, żebym się przekonała, że to moja połówka. Byłam więc wredna, ale On nie był taki jak teraz. Czyżby los sobie drwił i chciał się na mnie odegrać za to wszystko? Bo Rafał wiem, że robi to wszystko i zmienił się nieumyślnie. Wierze w to, że się ogarnie bo wiem, że potrafi być miły, kochany bo zawsze taki jest. Takie złe dni zdarzają Mu się rzadko, ale nawet jeśli to ja chce Mu pomóc, a nie być kimś kto dolewa oliw do ognia nie wiadomo czemu. Uświadomiłam Mu to i owo, przeprosił i dziwił się sam co w Niego wstąpiło... Ale mi smutno nadal... 

poniedziałek, 29 czerwca 2015

bo to szczęście emanuje dookoła :)

Nie mogę w to czasem uwierzyć jak patrze na Rafała, że mam tego swojego wywoływacza uśmiechu, że odnaleźliśmy siebie, że tak się kochamy i że daliśmy rade przejść przez wiele trudności i już ponad 6 lat za Nami. Czasem się dziwie jak On ze mną wytrzymał. To bardzo silny facet. Nie znam nikogo tak odważnego, silnego i kochającego mnie :* Dobrze, że dałam rade się dla Niego zmienić bo bardzo żałuje jaka byłam kiedyś wobec Niego. Chyba nigdy Mu nie wynagrodzę tego wszystkiego co było. Mam całe życie, ale to za krótko. Starość i rozłąka na zawsze to będzie coś okropnego! Do tej por jeszcze tyle przed Nami... Ale skupiamy się teraz na tym co najbliżej. Dzisiaj jak pisał mi coraz jak bardzo się cieszy, że następny tydzień będziemy codziennie razem, całe dnie i noce to aż mi łzy poleciały. Ostatnio często tak mam, że ze szczęścia płacze jak coś przeczytam takiego szczerego od Niego. W te wakacje musimy się wyszaleć ostatni raz jako narzeczeństwo bo po wakacjach bierzemy się intensywniej za przygotowania ślubu i wesela, a następne wakacje ten wielki dzień i już na zawsze jako mąż i żona <3 Tak to pięknie brzmi i chyba powoli dociera to do Nas. Mi się wydaje mniej straszne to wszystko, ta cała odpowiedzialność, stawianie czoła problemom życia codziennego, a On coraz częściej jak rozmawiamy to mówi o swoich rzeczach jako "Nasze", "My, swoim". Warto było czekać na siebie tyle lat i odnajdywać się powoli <3 

czwartek, 25 czerwca 2015

to nie powinno być tak...

To nie powinno być tak, żeby piękna, młoda, mądra i ambitna kobieta chciała odebrać sobie życie przez innych. Szczególnie przykre jest to, że przez rodzinę/ faceta... Związki, miłość i zakochania w młodym wieku to trudny temat. Często się trafia na niewłaściwą osobę i po jakimś czasie się rozpada. Dopiero jak odnajdzie się tą właściwą to zaczyna się rozumieć pewne sprawy. Nie ma się co załamywać. Trzeba dać sobie czas, mimo że boli. Trzeba trochę nawet popłakać bo to pomaga w poczuciu ulgi. Ale tak radykalne i nieodwracalne działania nic tu nie pomogą. Każdy ma jeden najważniejszy powód, żeby żyć... siebie samego, a nie drugiego człowieka. Owszem inni są ważni, ale nie najważniejsi, bo najważniejsi jesteśmy My sami. To nie chodzi, żeby być egoistą, narcyzem, ale żeby robić coś co NAS uszczęśliwia. Nie warto nie być sobą, żeby przypodobać się komuś i dostosowywać się do kogoś... Trzeba być sobą, zaakceptować swoje wady, niedoskonałości i coś co inni próbują Nam wcisnąć nie dać sobie wmówić. To trudne. Ja dałam rade.
Sama nieraz miałam myśli nawet takie, że "a gdyby tak umrzeć, nic już nie czuć, nie musieć stawiać czoła tym problemom co mam i tym które się jeszcze pojawią, nie musieć być odpowiedzialnym za cokolwiek i płakać tyle razy w życiu?", ale to trzeba przetrwać bo tego "za", aby żyć jest o wiele więcej. Jakiś cel był w tym, żeby każdy z Nas istniał, pojawił się na tym świecie. Warto się nad tym po zastanawiać i nie działać pod wpływem emocji...

To nie powinno być też tak, że ludzie boją się zakochać, powierzyć swój los w czyjeś ręce, złączyć problemy, smutki, łzy, ale też radość. Uczucie miłość to chyba najbardziej skomplikowane co może być na świecie, ale to też coś najpiękniejszego i coś co dotyka każdego człowieka, nawet tego który nie chce. Więcej jest niepowodzeń, nieodwzajemnionej miłości, więcej spotyka się tych niewłaściwych zakochań, ale nie wolno się poddawać. Ja bardzo wierze w przeznaczenie i w los. Przeznaczenie ma swój cel, ma dla Nas kogoś kogo w końcu odnajdziemy bo los tak to zrobi sprytnie. Czasem wybiera ten los dosyć pokrętną, długą, czasem nawet okrutną drogę, ale w końcu spełnia kaprys przeznaczenia. To nie tak, że los się myli i stawia tyle tego złego i tyle tych przeszkód na drodze tej przed tą właściwą, po prostu to ma w tym ukryty cel. Nic nie dzieje się ot tak o. Strach to najgorszy doradca. Czasem trzeba trochę zaryzykować. Człowieka zniechęca jak się bardzo stara i nie wychodzi lub jak się często twierdzi wychodzi się na "debila". Ale właśnie problem w tym, że im lepiej chcemy wypaść tym bardziej nakręcamy strach i tym bardziej krytykujemy to jacy jesteśmy. Próbujemy być nieco inni, inaczej się zachowywać zamiast być sobą i dać pokochać się takimi jakimi jesteśmy. Nikt doskonały nie jest i naprawdę ludzie akceptują w sobie nie tylko zalety, ale też i wady. Mam nadzieje, że ktoś bardzo mi bliski zrozumie to i zakończy swoją samotną wędrówkę przez życie... 

poniedziałek, 22 czerwca 2015

...:(

Wczoraj miałam moment, że chciałam umrzeć... Na serio tak się poczułam źle, beznadziejnie i pusto w środku, że miałam okropne myśli. Załamałam się niby przez taką głupotę, ale nie mogłam inaczej. Wstydzić się za kogoś nie jest miło. Nie dało się nie czuć tego, to pojawiło się samo. Brak kogoś kto by przytulił i potrząsnął bo byli zajęci czymś innym dopiął swego i łzy poleciały jak groch... Dopiero chwile potem jak zostałam otulona w te jedyne i na całe życie ramiona myśli czarne znikły. Ale to chyba małe pocieszenie skoro często jak jest duży problem mam chęć zniknąć... Coś ze mną jest nie tak, jestem za słaba psychicznie. Chce być silna i nie do złamania jak kiedyś! 








czwartek, 18 czerwca 2015

stan irytacji

Kiedyś jeszcze nie tak całkiem dawno każda zaczepka chłopaka, bo mężczyznami to nie da się nazwać każdego jeszcze w tak młodym wieku, spojrzenie, uśmiech i inne gesty kierowane w moją stronę dawały radość, poczucie, że jednak mogę się podobać, jednak jest to zainteresowanie, jednak wszystko ze mną ok. Teraz strasznie mnie to denerwuje, irytuje i wkurza. Może odrazu nie każdy widzi, że jestem zajęta bo na czole napisanego tego nie mam, ale jak świece komuś obrączką taką srebrną, bo na złotą jeszcze czekam rok, albo mówię prosto w twarz "mam narzeczonego, nie" - to już naprawdę jest paranoją jak ktoś nie rozumie i twierdzi, że to nic nie znaczący szczegół i napewno jest tak zajebisty, że na niego polecę... Już miałam spokój z takimi różnymi adoratorami, aż tu nagle od niedawna znowu się zaczyna. Będę coraz bardziej podła i wredna w uświadamianiu, że "spadaj" :) Ja mam już swoje szczęście i to On mnie najlepiej podrywa, tylko za Nim szaleje i szaleć będę :* 
Boże daj facetom tym narcyzom trochę opamiętania bo za bardzo obrastają w piórka. 

poniedziałek, 15 czerwca 2015

...

Myślałam wczoraj, że dostane szału. Najpierw wybuch wielkiej złości i nie myślałam co robię, chciałam być spokojna i nie zaostrzać sytuacji, ale samo tak wychodziło i nie było to zależne ode mnie :( Nie mogę czasem nad sobą zapanować. Padło tyle słów, tyle głupot zrobiłam i nawet nie wiem czy słusznie i nawet nie wiem po co. Po tylu głupotach dopiero nadeszło ochłonięcie. W sekundę kubeł zimnej wody. Potem już tylko wielkie łzy, żal i smutek. Uczucie bezsensu istnienia, beznadziejności i moment, że już nic nie czułam. Nie wiem czy cud się stał, czy (miałam nawet chwile takie wrażenie) to się nie wydarzyło, ale wszystko wróciło do normy. Ba! Nawet lepiej! Ale nadal pozostają myśli... Nadal widzę prawdę, smutną prawdę, na którą miałam nadzieje, że będę miała wpływ jak dawniej, a nie mam. Jak ja mogłam nie zauważyć, że tracę nad tym kontrole? No jak?! Teraz za późno. Wczoraj w apogeum burzy tej wewnętrznej prawie padła decyzja definitywnego końca dla mnie równoważnego z końcem życia. Uratował mnie chyba cud! Tylko uratował nie do końca. To będzie wracać często, ten problem nie zniknie. Tylko ja zrozumiałam, że to wogóle jest problem. Więc nic to nie da mi, aby powstrzymać nerwy, łzy i wiele takich prowokacji... Boże gdzie Ty wtedy jesteś???

piątek, 12 czerwca 2015

sen czy jawa?

Dlaczego mnie męczy ten sen? Ile jeszcze nocy będzie mi mieszać w głowie? To jest złe, ja tego nie chce. Co mam zrobić, żeby w końcu się od tego odciąć? Zawsze ten sam motyw lecz inne sytuacje. Zawsze pięknie, jak w bajce chyba lepiej niż na jawie, ale w głębi serca wiem, że źle, że tak nie chce. Czemu ja się wtedy nie przebudzę i to się nie skończy? Jeśli to będzie nadal trwało to mnie to wykończy. Moja podświadomość coś mi podpowiada, ale co? To perspektywa tego jak to będzie wyglądało, co mnie jeszcze czeka, co się wydarzy, czy to moje "marzenia" lub "marzenia"/zamiary kogoś innego? Wiem jedno ja nie chce. Odejdź maro okropna z mojej podświadomości, z moich snów i z mojego życia. Nie chce już dłużej o tym myśleć później cały dzień. Ja dokładnie wiem jak ma być. I nie dlatego, że powinno tylko dlatego, że ja jestem pewna, że tego chce! Powtarza się ciągle ten sen to może jest to dla mnie problem na jawie, tak mi podpowiedział internet, ale to nie jest dla mnie żaden problem! Wprost przeciwnie... Niech ten sen zeszłej nocy będzie już ostatnim tego typu, proszę...


poniedziałek, 1 czerwca 2015

ile jeszcze?

Zastanawiam się co ja takiego zrobiłam? Gdzie popełniłam błąd, że czyjeś nastawienie zmieniło się tak bardzo i tak szybko. Od tego rozmyślania chyba mi głowa pęknie! Myślałam, że będzie inaczej, a potem wielkie rozczarowanie i żal. Tylko niestety nawet nie do winowajcy, a sama do siebie. Kiedy ja się w końcu nauczę? Chyba nigdy. Najgorsze, że tak poważne decyzje zapadły i nie da się ich cofnąć, a naprawdę teraz dopiero wiem, że chciałabym inaczej. Liczę jeszcze, że jakoś to będzie. I oby tak bo inaczej wściekłość mnie zje. Niektóre słowa naprawdę ranią. Nie wiedziałam, że będzie ich aż tyle i że aż tak mnie to dosięgnie. Myślałam, że jestem niezbędnym elementem czyjegoś życia, a okazuje się, że bardziej zbędnym bo przeszkadzam, zawadzam, denerwuje. Ciekawa jestem czy to dopiero teraz się zmieniło i zauważyłam czy może było tak od początku, ale nie chciałam lub naprawdę nie widziałam co się święci. Nie dam rady teraz tego zweryfikować. Gdyby tylko można cofnąć czas...
Jedyna osoba, która wiem, że żyć beze mnie nie może to On <3